Inkluzywność to słowo, które jest na fali wznoszącej. W świecie, w którym nieheteronormatywność, wielopłaszczyznowość, wielokulturowość, niewyłączanie nikogo, czy też złamanie wszelkich reguł klasyfikacji stają się coraz bardziej powszechne, te wartości przemycane są coraz wyraźniej do reklamy. Wyższa świadomość różnorodności, prowadzi do respektowania każdego bez względu na kolor skóry, wiarę, orientację czy preferowany styl. Zatem nie bez powodu spotkać się można z coraz częściej podejmowanym tematem inkluzywności marketingu.
Marketing inkluzywny — co to takiego?
Mówiąc wprost marketing inkluzywny jest czymś, co można określić jak marketing włączający, lub niewyłączający. U podstawy tego rodzaju marketingu leży opracowywanie komunikacji, która uwzględnia różnorodność odbiorców. To jest dzisiaj niezwykle istotne, i odbierane jako działanie gromadzące istotne dla nas wartości. Kampania uwzględniająca ten trend buduje większe zaufanie, a to ze względu na to, że dostrzega mniejsze, często pomijane na co dzień grupy społeczne.
Marketing inkluzywny opiera się więc o tajemniczo brzmiący skrót DEI, czyli diversity, equity, incusion (różnorodność, równość i inkluzywność). Ten rodzaj języka na dobre zadomowił się już w mediach społecznościowych.
Nie wyłączaj, a włączaj grupy dotychczas wykluczone
Marketing inkluzywny i jego różnorodny kierunek ma włączać do grupy docelowej osoby, które najczęściej i do tej pory nie były brane pod uwagę w opracowywaniu kampanii reklamowych. Zatem dzisiaj coraz częściej spotykamy się z reklamami, w których uwzględnia się niepełnosprawność, inny kolor skóry niż biały, czy też stawia się na modelki odbiegające wizerunkiem od dotychczasowego wzorca piękna. Ma być różnorodnie, ma panować atmosfera akceptacji. Marketing inkluzywny dużo robi dla społeczności niebinarnych, LGBT+, czy tych o różnej orientacji. Stereotypy coraz częściej trafiają do głębokich szuflad, a ten trend przenika powoli do reklamowego mainstreamu.
Propagowanie mniejszości, pomijanych społeczności przynosi firmom finansowe wzrosty. Deloitte Digital zaprezentował wyniki swojego badania, z którego wynika, że nawet 69% firm, które w swojej komunikacji dostrzegają różnorodność zyskała nie tylko na obrotach, ale także na wizerunku, postrzeganiu marki.
Inkluzywny język — jaki on jest?
Od lat zmagamy się z włączaniem feminatywów do zdominowanego przez męskie formy języka polskiego. Dyskurs trwa, próby są często niekoniecznie fortunne, ale ta ogólnopolska rozmowa wydaje się być sensowną i zrozumiałą. Feminatywność przenika też do języka marketingowego stając się przykładem tego, w jaki sposób konstruować inkluzwność przekazu reklamowego. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że niektóre formy nie będą brzmiały dobrze, konieczne jest więc zachowanie pewnego wyczucia.
W marketingu inkluzywnym liczą się takie wartości jak neutralność płciowa czy też pamięć o tym, by wypowiadać się o innych, tak jakby sobie oni tego życzyli. Marketing inkluzywny jak już wiemy nie stroni od feminatywów, zachowajmy jednak neutralność płciową w przypadku, kiedy trudno o przekonanie co do odbiorców. Wówczas stosuje się tzw. „osobatywy” (np. osoba starsza, osoba biseksualna) oraz tryb rozkazujący.
Inkluzywność ma być narzędziem stosowanym w marketingu, które pozwoli tworzyć życzliwe otoczenie dla każdej grupy społecznej. Ma umożliwiać budowanie poczucia akceptacji i bezpieczeństwa. Póki co ten marketingowy trend jest na wznoszącej i odbiera się go pozytywnie. Czy wejdzie na stałe do panteonu marketingowych strategii to się jeszcze okaże, ale wiele wskazuje na to, że z tej formy budowania reklamowego przekazu będzie się korzystać coraz częściej.